Włochy w Katowicach
Śląsk, Zagłębie, a także okolice Warszawy i Wrocławia są jednymi z największych skupisk Włochów w Polsce. Liczna obecność Włochów na Śląsku ma parę powodów, a jednym z nich jest szereg firm włoskich, szczególnie z branży automotive. Jednak motoryzacja nie należy do moich zainteresowań – wolę tropić włoskie ślady modowe na mojej śląskiej ziemi. Oczywiście niemożliwym zadaniem jest znalezienie włoskiego krawca w Katowicach, ale jest miejsce na mapie stolicy Śląska, które ma wiele wspólnego z Półwyspem Apenińskim. Zapraszam do krótkiej relacji z pobytu w Tiviano Atelier, świecie pana Adama Warcholińskiego.
Bardzo lubię spotykać się z osobami, które mają pasję, potrafią o niej rozmawiać i zarażać nią innych. Nie mogłem zatem odmówić propozycji spotkania przy kawie, którą zaproponował pan Adam.
Początki bywają trudne
Tiviano Atelier możecie kojarzyć z wpisu Jakuba Roskosza “Garnitur bespoke w Tiviano Atelier. Krok po kroku”, w którym autor opisał wybór tkaniny oraz etapy szycia przepięknego garnituru w kratę, z materiałów Vitale Barberis Canonico.
Tiviano Atelier zrodziło się z pasji do ubioru i koloru, ale początki wcale nie okazały się łatwe. Cały czas bowiem Polska cierpi na brak kolorów i choć sytuacja wydaje się zmieniać, to jednak przeważająca część mężczyzn wciąż patrzy na swoją garderobę czarno – białym wzrokiem, w czym dość spory udział mają partnerki, wśród których czerń uchodzi za kolor szykowny i elegancki.
Również wiedza większości osób o podstawowych zasadach mody męskiej jest zerowa. Ba, tu wcale nie chodzi o zasady i dekalogi, które istnieją – wystarczy bowiem poeksperymentować „na oko” z kolorami i nosić rozmiary odpowiednie do swojej sylwetki. Naprawdę tylko tyle wystarczy na początek swojej przygody ze świadomym budowaniem stylu.
Dodatkowo brakuje w społeczeństwie wyćwiczonego oka, które doceni przywiązanie do detali, sposobu wykańczania i będzie gotowe zapłacić za to wyższą cenę. Ma być tanio, szybko i bez zbędnych pytań.
Walkę o zwiększenie świadomości społeczeństwa i klientów wziął na siebie pan Adam, który uwielbia kolory, włoski styl, a co ważniejsze ma wiedzę i potrafi ją przekazać.
Pozytywna energia pozwoliła rozwinąć skrzydła, co nie jest przypadkiem, gdyż inspiracją dla nazwy firmy był lokalny wiatr Tivano, który wieje nad jeziorami Como i Lugano we wczesnych godzinach porannych.
Obecnie firma działa nie tylko na rynku polskim. Pan Adam ma klientów m.in. w Amsterdamie, Monachium czy w Paryżu. Dużą popularnością cieszą się garnitury biznesowe oraz zestawy skoordynowane.
Zasady gry
Praca w zakładzie krawieckim wymaga nie tylko wspomnianej pasji, ale również przestrzegania kilku reguł. O części z nich mieliście przyjemność poczytać w artykule o niezwykłym filmie O’mast – doświadczenie pana Adama pokazuje, że dotyczy to nie tylko neapolitańskich mistrzów.
Antonico Panico wspominał w dokumencie: „Kiedy klient coś wybiera, najpierw ja muszę to polubić. Jeśli projekt mi się nie spodoba i klientowi nie będzie w tym dobrze, nie zrobię tego. To w końcu ja jestem tym, który szyje garnitury”. Nie chodzi tylko o to, by ubić interes. Rozmowa z klientem to pewien proces wzajemnego docierania się. Jeżeli nie ma relacji pomiędzy klientem a osobą szyjącą, to garnitur nie będzie noszony z przyjemnością i miłymi wspomnieniami.
Pan Adam użył podsumował to stwierdzeniem: „Każdy klient zostawia tutaj swój ślad. Klient wychodzi, powietrze nasycone emocjami zostaje, a po smacznej kawie czas na ciężką pracę”
Praca krawca i osoby zbierającej miarę wymaga nie tylko znajomości przedmiotu, ale również ludzkiej anatomii. „Klient jest jak zapisana kartka, patrzę na niego i czytam, a potem pytam czy to co wyczytałem jest zgodne z prawdą. Pytania są czysto formalne, nie musi odpowiadać, bo to widać. Chodzi tylko o to, by uświadomić klienta”. W krawiectwie miarowym ważne jest by odczytać klienta i poznać jego styl życia, bo to one będą narzucać konstrukcję marynarki i spodni, by wydobyć zalety a ukryć wady sylwetki.
Koszula bliższa ciału…
Już od samego progu zostałem oceniony przez pana Adama. Jako że na co dzień pracuję w salonie z włoską modą i noszę się w stylu smart – casual, jeżeli nie pracuję, wolę zwykłe spodnie chino lub jeansy i niezobowiązującą koszulę (która, jak się okazało, była poplamiona kawą – sic!). Okazało się, że jestem typową dziewiątką, czyli noszę koszulę, w której odległość pomiędzy kolejnymi guzikami wynosi 9 cm, a odległość ta, obok 8 centymetrowej, jest najbardziej popularną odległością między guzikami w Polsce.
I niby jest to niuans, ale od dzisiaj zacznę chyba z ciekawości chodzić z miarą krawiecką po sklepach, by zwracać uwagę na tą subtelną różnicę.
Łączenie kolorów to czysta psychologia
Drugą rzeczą, która mnie zaskoczyła był ogrom wiedzy dotyczący łączenia kolorów. Mimo że teoria kolorów istnieje od dawien dawna, to do tej pory nie stanowiła dla mnie specjalnie wartościowego tematu. A to właśnie znajomość swojego typu urody i kolorów dla niego dostępnych, pozwala na doskonałą i harmonijną kompozycję. Dowiedziałem się też, dlaczego tak naprawdę do twarzy nam jest w granacie, a właściwie, dlaczego większości jest dobrze w granacie.
Granat jest naszym naturalnym dopełnieniem. W podstawowym kole kolorów granat jest ułożony naprzeciw czerwieni. Tylko co wspólnego z nami ma czerwień, skoro jesteśmy biali?
Otóż nie jesteśmy biali. Nasza skóra ma odcień różu, mocniejszego lub słabszego ale różu, a róż należy do grupy czerwieni, której dopełnieniem jest właśnie granat. Mniejszość, o której wspomniałem, należy do grupy ziemi i z granatem jest im niestety nie po drodze. Dlatego te osoby powinny skupiać się na grupie kolorów towarzyszących ziemi, czyli brązach, zieleniach czy pomarańczach.
Od tej pory zacznę baczniejszą uwagę zwracać na teorię kolorów, bo okazuje się to całkiem ciekawym rozwiązaniem dla uzasadnienia wyboru pewnych zestawień kolorystycznych.
Włoskie smaczki
Nasza rozmowa krążyła również wokół Włoch. Wspólnie szukaliśmy na mapie Rzymu miejsc, w których warto się zaopatrzyć w małe co nieco. O swoich propozycjach wspominam w tekście Gdzie robić zakupy we Włoszech – Rzym, natomiast pan Adam dorzucił również coś od siebie.
Jeśli będziecie kiedyś w Rzymie, warto znaleźć ulicę via Ottaviano, gdzie pod numerem 68 znajduje się niepozorny sklep Di Porto & Piperno Moda, gdzie zawsze można sobie uciąć miłą pogawędkę ze sprzedawcą, który z ogromną pasją opowiada o koszulach i marynarkach jakie mają w swojej ofercie. A jest w czym wybierać bo używają materiałów Albini i Monti czyli najlepszych jakościowo tkanin dostępnych na rynku. Szerzej o włoskich koszulach i producentach piszę tutaj.
Atelier Tiviano jest miejscem do którego z całą pewnością jeszcze powrócę.
Jeżeli chodzi o prowadzenie bloga zaczyna się Pan przesuwać do pierwszej piątki :), same konkrety, eksplorowanie rynku gdzie to wszystko się narodziło i tworzy, super opisy, tak się to powinno robić. Czytając, zdobywam wiedzę której w żadnym blogu niestety nie znajdę. Ja nie chcę oglądać po sto razy fotografowanego tego samego garnituru. Jest super i tak proszę trzymać.
Dziękuję za tak miłe słowa, panie Pawle. W tym roku blog będzie bardzo rozbudowany i mam nadzieję, że stanie się jeszcze bardziej profesjonalny. 😉
Serdecznie pozdrawiam. Szymon